czwartek, 9 sierpnia 2012

Po głębszym - Stracone pokolenie

Bliżej niesprecyzowany moment przed historycznym wybuchem II wojny światowej. Polscy przywódcy decydują się pójść na rękę III Rzeszy i odstąpić korytarz gdański, a także pozwolić wchłonąć Wolne Miasto Niemcom. Rozpoczyna się normalizacja stosunków i zawarcie sojuszu polsko-niemieckiego. Gdy ZSRR decyduje się zaatakować Finlandię i Państwa Bałtyckie, sojusz wypowiada Stalinowi wojnę. Rusza wielka, antybolszewicka krucjata. Związek Radziecki, wciąż zdezorganizowany po czystkach, po jakimś czasie upada. Polska musiała odstąpić (koniec końców) Niemcom całość terytoriów wschodnich dawnej II Rzeszy, ale uzyskuje pokaźne nabytki na wschodzie- w przybliżeniu dzisiejszą Białoruś, Ukrainę, Świętą Ziemię Smoleńską, i przy cichej aprobacie Hitlera- Litwę. Mamy port nad Bałtykiem? Niedorozwinięty, w Palandze, ale jest! Mamy port nad Morzem Czarnym? No panie! Czyli Polska od morza do morza, jak Bóg przykazał.

Wśród polskiej młodzieży taka wizja historii alternatywnej posiada coraz szersze poparcie. Olewamy nienawiść Hitlera do Polaków (ogólnie- Słowian), przymykamy oko na Holocaust, który spokojnie będzie mógł się rozpocząć. Pomijając fakt współpracy z najobrzydliwszym reżimem w dziejach świata, dowodzi on totalnego analfabetyzmu historycznego u młodych. Dlaczego?

Polska w takich granicach utraciłaby Pomorze z wiernymi polskiej państwowości Kaszubami. Wielkopolskę, główny ośrodek początków państwa polskiego z Gnieznem, naszą pierwszą stolicą. Górny Śląsk, o którego polskość walczyli Polacy i Ślązacy w trzech krwawych powstaniach. A co uzyskalibyśmy w zamian? Tereny zamieszkałe w gigantycznej większości przez Białorusinów i Ukraińców, z czego ci ostatni wykazywali od XVII wieku małą radość z panowania Lachów. Stalibyśmy się mniejszością w efemerycznym państwie o dziwnych granicach, idealną kolonią dla Niemców, państwem słabym, buforowym, targanym przez konflikty wewnętrzne.

A co by było, gdyby Hitler napadł na Zachód? Gdyby do wojny ponownie przystąpił rozgoryczony Związek Radziecki (lub okrojona Rosja)? Lub tym bardziej- gdyby alianci wygrali? Polska byłaby tym, czym historycznie były Węgry, Rumunia, Chorwacja- sojusznikiem III Rzeszy. A z takimi nie liczono się wcale. Co więc by z tego dla nas wynikło? Polska w rozmiarach Królestwa Kongresowego czy może Republika Radziecka?

PiS, IPN, program nauczania historii i ogólny trend powodują, że młode pokolenie, zwłaszcza część wywodząca się z prowincji, staje się reakcyjne, konserwatywne i nietolerancyjne. Obowiązkiem młodego pokolenia jest bunt, niszczenie autorytetów, tworzenie własnych, niechęć do skostniałej władzy, ogólnie- Rage against the machine. Tymczasem doświadczamy czegoś odwrotnego- Rage FOR the machine. Młodym podoba się autorytaryzm w wydaniu Kaczyńskiego, rzucający w Niemców butelkami powstańcy warszawscy, Kościół katolicki na czele z Janem Pawłem II i sanacyjna Polska.

My, pokolenie urodzone po przemianach, staliśmy się bezkształtną masą, której kształt nadają prawicowi politycy. Wszyscy wyśmiewają się z kultu dynastii Kimów w Korei Północnej i nienawidzą Che Guevary, a z jeszcze większym namaszczeniem traktują Jana Pawła II- człowieka, który (pośrednio) odpowiada za więcej śmierci i nędzy niż Che i Kim razem wzięci. Papież jest osobą świętą, nienaruszalną. Gdy umierał, działo się dokładnie to samo, co ponad pół roku temu w Korei Północnej. Ptaki spadały z nieba, reporterki zalewały się łzami.

Wreszcie, podkreśla się fakt, że jesteśmy narodem skrzywdzonym. Niewątpliwie jest w tym trochę racji, mało kto dostawał po dupie tak, jak my (pomijam fakt, czy w znacznej części przypadków sami się o to nie prosiliśmy). Tylko dlaczego solidaryzujemy się z tymi, którzy krzywdzili nas i narody do nas podobne? Dlaczego usuwa się ulicę imienia Patrice'a Lumumby, człowieka, który walczył o wolność Konga i w jej imię zginął; człowieka, który nie miał kropli krwi na rękach? A dlaczego stawia się pomniki i nadaje nazwy ulic imienia Ronalda Reagana? Czołowego neoimperialisty, kapusia, człowieka, który bombardował Libię i wspierał krwawych dyktatorów takich jak Marcos, Pinochet, Stroessner?

Nowe pokolenie to stracone pokolenie. To pokolenie, które ma własną, wspartą przez IPN, wizję historii. Wystarczy przytoczyć to, co działo się niedawno na Powązkach, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Na rozpaczliwe, błagalne przemówienie prezesa Związku Powstańców odpowiedziano "Precz z komuną". To o wszystkim świadczy. Oni mają w dupie tych niedołężnych starców. To ci łysi z Powązek są Powstańcami Warszawskimi. Tymi, którzy walczyli w Prawdziwym Powstaniu Warszawskim, a nie tym wykreowanym przez PRL i jej nowe wydanie- III RP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz