sobota, 6 października 2012

Po głębszym - Miałem sen..

Miałem sen. Obudziłem się w nowoczesnym, cywilizowanym państwie. W którym mieszkało nowoczesne, cywilizowane społeczeństwo.

W moim śnie Polska była krajem, w którym pytanie o możliwość ZALEGALIZOWANIA eutanazji czy związków homoseksualnych spotykało się ze zdziwionym wzrokiem. "Przecież to u nas funkcjonuje, co w tym dziwnego"? Krajem, w którym nie musiałem martwić się, że zranię czyjeś uczucia religijne. W którym stare kościoły zamieniane były na muzea, a nowe przekształcane na biblioteki i domy kultury.

Krajem, w którym funkcjonował dobrze pomyślany system socjalny. W którym każde dziecko ma zapewniony równy poziom do edukacji, rozwijania zainteresowań i nauki języków. W którym pomaga się w walce z patologiami społecznymi. W którym tępi się nieróbstwo. Krajem wesołych, jeżdżących na rowerach emerytów. W którym funkcjonuje powszechny, darmowy dostęp do służby zdrowia na wysokim poziomie.

Polska była wreszcie krajem dobrze zarządzanym. W którym premier kraju nie boi się zamykać agresywnych kiboli w pierdlu, mimo protekcji przywódcy opozycji naćpanego prozakiem jako "więźniów politycznych". W którym cwaniaków podatkowych i miliarderów bierze się za dupę i zmusza do płacenia podatków tutaj. W którym za burdy, obrzucanie innych kamieniami i nawoływanie do obalenia legalnego rządu ponosi się konsekwencje. Krajem miłych ludzi, gdzie nie dostaje się po mordzie za inne poglądy, wygląd, czy za brak spodobania się.

I obudziłem się. Zobaczyłem nader aktywną twarz prezesa Kaczyńskiego (zapewne złe opakowanie), przebierającego płetwami z okazji wygranej w sondażach. Mówił o końcu wojny polsko-polskiej. I polityce miłości. Setny raz. I setny raz zdobywa coraz większe poparcie, czasem nawet merytorycznymi działaniami. Ale tylko po to, by w razie ewentualnego dojścia do władzy, ponownie fetyszyzować trumny, lub po prostu nie wytrzymać, i wraz ze swą armią żywych trupów maszerować na Belweder z pochodniami.

czwartek, 4 października 2012

Dekalog Tygodnia - Moda?!

Noszę, bo modne, bo Jacyków poleca, bo Kasia Tusk zarekomendowała, bo Ewa Minge wie lepiej co jest modne, bo blogerki.

Ludzie! To co nosicie powinno odzwierciedlać wasz charakter, podobać się wam, a nie być kawałkami szmat, które nosicie tylko dlatego, że mądre głowy tak wykombinowały na przyjęciu dla creme de la creme popijając z kryształowych kieliszków szampana, do którego 200 lat temu splunął Napoleon i zajadając kawior. Blogerki/blogerzy (istnieje takie coś?!) powinni promować swój styl, a nie być czynić skretynialą kalkomanię.

Dziewczęta, zdejmijcie gumofilce i schowajcie je na grzyby lub na ryby, na które i tak nie pójdziecie, bo pobrudzicie siebie i nową bluzeczkę z Bershki. Chłopomania się skończyła 100 lat temu. Idziecie do szkoły, banku, na pocztę, do pracy, a nie do składowiska gnoju.
Chłopcy, odczepcie od dup siodła i odepnijcie colty. Nie idziecie na ranczo, a era kowbojów się skończyła (tylko niedobitek Clint gdzieś się pałęta), John Wayne nie żyje. Za kilka miesięcy z podniesionymi czołami i chlubą zaczniecie nosić kraciaste, bufiaste spodnie i getry jak Al Capone?

środa, 3 października 2012

Dekalog Tygodnia - Dla Panów

Panowie, przestańcie nosić kowbojskie buty. Clint Eastwood pokazał atrybut prawdziwego, nowoczesnego Johna Wayne'a. Noście ze sobą krzesło. Wszędzie. Zawsze. I najlepiej przyjmijcie, że jest na nim prezydent Obama.

czwartek, 27 września 2012

Z pamiętnika desperata - Veneto

Przejazd przez drogę pośrodku weneckiej laguny- czułem się prawie jak Jezus chodzący po wodzie. Gdzie moja kanonizacja?!

Teraz Krótko - Pozdrowienia!

Pozdrawiam serdecznie z jądra ciemności, Watykanu! Chciałem zrobić zdjęcie z papieżem, ale pogrożono mi halabardą.

Miało być z Watykanu, ale papież w dalszym ciągu nie uznaje internetu. Więc pozdrowienia z Florencji!

środa, 12 września 2012

Po głębszym - Never ending story

W dniu dzisiejszym doszło do ataku na placówkę dyplomatyczną Stanów Zjednoczonych w Libii. Doszło do niego nie w byle jakim mieście, bo w Benghazi, a więc stolicy zeszłorocznej rewolty.

Co z tego wynika? Islamiści (na początku próbowano zrzucić winę na lojalistów Kaddafiego, jednak czarna flaga z szachadą to raczej nie ich symbol, zielony sztandar) bardzo szybko postanowili rzucić się na dawnego sojusznika, który pomógł im zamordować byłego przywódcę.

Na początku mieliśmy do czynienia z informacyjnym chaosem- nieznana była dokładna ilość ofiar, sposób śmierci ambasadora USA, kto stał za zamachem. Nie wiedzieliśmy NIC. Gdy atmosfera zaczęła opadać, a Obama i Clinton potępili atakujących, pojawiła się dość prosta przyczyna śmierci- zaczadzenie lub obrażenia spowodowane ostrzelaniem samochodu z granatnika ręcznego.

Wszystko pięknie i ładnie, jednak coraz więcej faktów wskazuje na to, że ambasador nie był przypadkową ofiarą, i nie oberwał "boską kulą". Pojawiają się zdjęcia (odsyłam na Libyan SOS, nie będę ich tu publikował z uwagi na nieciekawy wygląd ambasadora), które wyraźnie wskazują na to, że miał miejsce zwykły lincz- zamachowcy fotografowali się z ciałem dyplomaty, tak samo, jak fotografowali się niespełna rok temu z ciałem Pułkownika Kaddafiego.

Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór- Stany są same sobie winne. Zamieniły spokojny, świecki i rozwinięty kraj w piekło na Ziemi.

niedziela, 2 września 2012

Po głębszym - Witaj, szkoło!

Tegoroczne rozpoczęcie roku szkolnego jest niepatriotyczne, bowiem w dniu jutrzejszym dzieci i młodzież nie zostaną obudzone między godziną 4 a 5 73-cią rekonstrukcją w radiu/telewizji niemieckich samolotów tudzież salwami z pancernika Schleswig-Holstein. Tym niemniej wytrwale pójdą na arcyciekawe przemówienia swych dyrektorów i nauczycieli, zaś dnia następnego ubiorą swe lekkie niczym piórka plecaki. Uczniowie szkół podstawowych będą podkradać sobie kredki, za budynkami gimnazjów odpalone zostaną papierosy, zaś w ogólniakach chłopcy przywdzieją eleganckie czapki i spodnie z krokiem w kolanach (tak, na lekcji też, czapka jest elementem niezbędnym), zaś dziewczęta będą jedna po drugiej spadać ze schodów nosząc szpilki, w których za cholerę nie umieją chodzić. Rok jak co roku, sielanka.

Poprzedni rok szkolny rozpoczął się w trakcie nieco ważniejszego wydarzenia- kampanii wyborczej. Z plakatów serdecznie spoglądała na nas pani Katarzyna Hall, okrzyknięta najlepszym ministrem EN, różne partie polityczne proponowały ulepszenia programów nauki, zmiany modelu nauki w liceach i tak dalej. W dniu dzisiejszym prezes PiSu, Jarosław Kaczyński uświadamiał nas, że żyjemy praktycznie w kraju afrykańskim, bowiem nic u nas nie działa. Wśród długiej listy niedziałających lub przeżartych przez agenturę elementów, wymienił również edukację. I eureka!

Pierwszy raz od dawna ZGADZAM się z Jarosławem Kaczyńskim. Zapomniał on tylko o jednym. To prawica, od Suchockiej czy Olszewskiego począwszy, przez AWS, a skończywszy na PiS i PO jest odpowiedzialna za zniszczenie systemu edukacji w Polsce. Pierwsi wprowadzili religię do szkół, drudzy trójstopniowy model edukacji do 18-ego roku życia, ostatnia para zaś- zaśmiecenie programu szkolnego, przede wszystkim- historii.

Środowiska smoleńskie ostatnio coraz więcej mówią o niskiej jakości nauczania historii w szkołach, między innymi dlatego, że za mało uwagi poświęca się historii Polski. Ciekawa teza. Tym niemniej, program nauczania historii w szkołach to indoktrynacja, przekłamania i generalnie szambo intelektualne. Aktualna wizja dziejów pisana jest pod dyktando katolicko-narodowe, jednostki i organizacje się gloryfikuje, absolutnie przemilczając ich zbrodniczość (przykłady klasyczne- powstanie warszawskie i żołnierze wyklęci). Historycy de facto podlegają nowoczesnej (nieco bardziej subtelnej) Inkwizycji, czyli Instytutowi Pamięci Narodowej, który dba o to, by młodzieży robić z mózgu gówno i zamieniać ją w wyborców PiSu.

Internet pełen jest małych Breivików, uważających się za patriotów, katolików i znawców historii, lecz nader wszystko- krzyżowców walczących o wiarę i ideę. Poprzez walkę (werbalną, bowiem na żadną inną nie mieliby odwagi) z islamskim terroryzmem sami stają się bandytami- nie zauważają, że głoszą dokładnie to samo co członkowie al-Kaidy, tylko stosują inne frazesy.

W szkole młody człowiek musi chodzić na religię, chyba, że posiada stosowne zwolnienie od rodziców. Nie każdy rodzic jest skłonny takowe wypisać. Jeśli uczeń nie chce słuchać o niepokalanym poczęciu i stworzeniu świata w 6 dni (po lekcji biologii np) to wówczas ma pecha- albo się indoktrynuje, albo dostanie pałę. Nie znam konsekwencji otrzymania jedynki z religii, ale to raczej nie jest nic przyjemnego.
Nie przeszkadza to jednak w wyznaniowym modelu Wychowania do Życia w Rodzinie. By młody człowiek mógł dowiedzieć się czegoś o seksualności człowieka, jego popędach i biologicznej naturze musi posiadać stosowne POZWOLENIE.
Ergo? Trzeba mieć pozwolenie by uciec od gadającego węża, ale także pozwolenie, by dowiedzieć się czegoś o człowieku- a to dlatego, że 15-letni człowiek nie daj Boże może zobaczyć penisa, albo dowiedzieć się, do czego (za wyjątkiem napełniania wodą i obrzucania sąsiadów) służą prezerwatywy. A że w podobnym wieku rozwija się seksualność człowieka? A chuj z nią!
Znaczna część aktualnie obowiązujących filmów edukacyjnych prezentowanych na zajęciach WDŻ balansuje na granicy amatorskiej wiedzy o seksualności i religijnego fundamentalizmu. Seks przedmałżeński przedstawiany jest jako w zasadzie grzech, seksualność człowieka jest powodem do wstydu, zaś onanizm i antykoncepcja- występki przeciw naturze.

Polski system edukacji ma nie tylko problem z konstrukcją (gimnazja- naczelna wylęgarnia patologii). Problemem jest treść- uczeń ma umieć składać ręce do obrzędów i rozmawiać ze swym zmyślonym przyjacielem, a nie posługiwać się penisem czy waginą. Dlatego właśnie Jarosław Kaczyński jest nieautentyczny. On nie chce odejść od aktualnego modelu edukacji. On chce to bagno pogłębić.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Teraz krótko - Bombowy Trypolis

http://www.libyaherald.com/?p=12968

Tylu ludzi już odtrąbiło zwycięstwo libijskiej "rewolucji". Jak się okazuje, lojaliści wierni Muammarowi Kaddafiemu (lub raczej Jego ideologii) nie próżnują i dopiero zaczynają wychodzić z cienia.

Chwała Zielonym !



niedziela, 19 sierpnia 2012

Po głębszym - Tere, ma olen eesti

Czyli, według Google Translatora- "Dzień dobry, jestem Estończykiem". Do wysunięcia tak odważnej tezy skłoniła mnie nie tylko niezmierzona ambicja nauki języka do niczego nie podobnego, ale także słowa arcybepe Michalika, które utwierdziły mnie nie tylko w przekonaniu o głupocie polskiego episkopatu, jak i że przyjemne jest życie ateisty.

Abepe Michalik w polskim Kościele pełni rolą dość znaczącą- jest mianowicie przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Można więc uznać, że w pewnym stopniu jego poglądy są odzwierciedleniem poglądów ogółu naszych purpurowych kacyków. Jest to postać dość szara i niezbyt wyrazista, jego główne osiągnięcie życiowe (przed awansem, naturalnie) to tron arcybiskupstwa przemyskiego. Podejrzewam że dla duchownego istnieją bardziej prestiżowe fuchy, no ale, Przemyśl ładne miasto.

Najbardziej znanym faktem z życia abepe Michalika jest jednak jego mało ewangeliczne podejście do policjanta- otóż ksiądz arcybiskup po chrześcijańsku załatwił panu władzy kopa w dupę z miejsca zatrudnienia w trybie prawie natychmiastowym za to, że delikwent zwracał się do niego per.. "proszę pana". Podczas rutynowej kontroli drogowej, lub zatrzymania pojazdu- za mocne przekroczenie prędkości. Temat do zgłębienia. Ale Kościół w Polsce ma coraz mniejsze znaczenie i dba o rozwój ewangelii i ogólnie o swoje owieczki.

Najbardziej znaczące były dla mnie jednak słowa TW Zefira (Polski Episkopat brzydzi się komunizmu, ale dla dobra Kościoła i wiernych można nawet kablować na nich do UB) wypowiedziane podczas spotkania z patriarchą Moskwy i całej Rusi Cyrylem. Nasz intelektualista uznał bowiem, że dzisiejsze społeczeństwo musi oczyścić się z "grzechów przeciw Bogu i uderzających w podstawowe prawa człowieka (sic!), takich jak- aborcja (?), eutanazja (?!) i... homoseksualizm (??!!)". Homoseksualizm to poważny cios w prawa człowieka, proszę księdza, zaś analne igraszki w małymi chłopcami to czynności misjonarskie. Ups...

Inna wypowiedź Michalika jest równie przewrotna - "(...) budowanie społeczeństwa bez Boga jest skazane na porażkę". W Europie dużo jest społeczeństw zlaicyzowanych, niewiele jednak stricte ateistycznych. Do tego grona należą między innymi- Albania, Czechy, Finlandia, Szwecja czy właśnie Estonia. O ile pierwszy przykład jest dość słaby, o tyle będąc w Estonii nie odczuwałem rozkładu społeczeństwa i koszmarnej demoralizacji. Odwrotnie, widziałem wielu wyluzowanych, cieszących się życiem ludzi, którzy na każdy sukces wolą ciężko zapracować, niż go sobie wymodlić. I, jak widać, Bóg wybrał tych cholernych ateistów, a nie swe wierne owieczki. Od dłuższego czasu Polacy nie mogą powiedzieć że mają potęgę, mogliby więc chociaż powiedzieć, że mają Boga. A teraz nawet i tego nie mamy. Bóg się od nas odwrócił, ludzie. Może czas odwrócić się od niego?

Oczywiście, że nie. Bo Polacy potrzebują swojego Boga. Bo gdyby go nie mieli, to wyglądalibyśmy tak jak Szwecja. A to byłby koszmar, bo mają publiczną służbę zdrowia, jeden z najlepszych systemów edukacyjnych na świecie, a także najwyższą bodaj w Europie przewidywaną długość życia i poziom zadowolenia z niego. PIEKŁO !

czwartek, 9 sierpnia 2012

Po głębszym - Stracone pokolenie

Bliżej niesprecyzowany moment przed historycznym wybuchem II wojny światowej. Polscy przywódcy decydują się pójść na rękę III Rzeszy i odstąpić korytarz gdański, a także pozwolić wchłonąć Wolne Miasto Niemcom. Rozpoczyna się normalizacja stosunków i zawarcie sojuszu polsko-niemieckiego. Gdy ZSRR decyduje się zaatakować Finlandię i Państwa Bałtyckie, sojusz wypowiada Stalinowi wojnę. Rusza wielka, antybolszewicka krucjata. Związek Radziecki, wciąż zdezorganizowany po czystkach, po jakimś czasie upada. Polska musiała odstąpić (koniec końców) Niemcom całość terytoriów wschodnich dawnej II Rzeszy, ale uzyskuje pokaźne nabytki na wschodzie- w przybliżeniu dzisiejszą Białoruś, Ukrainę, Świętą Ziemię Smoleńską, i przy cichej aprobacie Hitlera- Litwę. Mamy port nad Bałtykiem? Niedorozwinięty, w Palandze, ale jest! Mamy port nad Morzem Czarnym? No panie! Czyli Polska od morza do morza, jak Bóg przykazał.

Wśród polskiej młodzieży taka wizja historii alternatywnej posiada coraz szersze poparcie. Olewamy nienawiść Hitlera do Polaków (ogólnie- Słowian), przymykamy oko na Holocaust, który spokojnie będzie mógł się rozpocząć. Pomijając fakt współpracy z najobrzydliwszym reżimem w dziejach świata, dowodzi on totalnego analfabetyzmu historycznego u młodych. Dlaczego?

Polska w takich granicach utraciłaby Pomorze z wiernymi polskiej państwowości Kaszubami. Wielkopolskę, główny ośrodek początków państwa polskiego z Gnieznem, naszą pierwszą stolicą. Górny Śląsk, o którego polskość walczyli Polacy i Ślązacy w trzech krwawych powstaniach. A co uzyskalibyśmy w zamian? Tereny zamieszkałe w gigantycznej większości przez Białorusinów i Ukraińców, z czego ci ostatni wykazywali od XVII wieku małą radość z panowania Lachów. Stalibyśmy się mniejszością w efemerycznym państwie o dziwnych granicach, idealną kolonią dla Niemców, państwem słabym, buforowym, targanym przez konflikty wewnętrzne.

A co by było, gdyby Hitler napadł na Zachód? Gdyby do wojny ponownie przystąpił rozgoryczony Związek Radziecki (lub okrojona Rosja)? Lub tym bardziej- gdyby alianci wygrali? Polska byłaby tym, czym historycznie były Węgry, Rumunia, Chorwacja- sojusznikiem III Rzeszy. A z takimi nie liczono się wcale. Co więc by z tego dla nas wynikło? Polska w rozmiarach Królestwa Kongresowego czy może Republika Radziecka?

PiS, IPN, program nauczania historii i ogólny trend powodują, że młode pokolenie, zwłaszcza część wywodząca się z prowincji, staje się reakcyjne, konserwatywne i nietolerancyjne. Obowiązkiem młodego pokolenia jest bunt, niszczenie autorytetów, tworzenie własnych, niechęć do skostniałej władzy, ogólnie- Rage against the machine. Tymczasem doświadczamy czegoś odwrotnego- Rage FOR the machine. Młodym podoba się autorytaryzm w wydaniu Kaczyńskiego, rzucający w Niemców butelkami powstańcy warszawscy, Kościół katolicki na czele z Janem Pawłem II i sanacyjna Polska.

My, pokolenie urodzone po przemianach, staliśmy się bezkształtną masą, której kształt nadają prawicowi politycy. Wszyscy wyśmiewają się z kultu dynastii Kimów w Korei Północnej i nienawidzą Che Guevary, a z jeszcze większym namaszczeniem traktują Jana Pawła II- człowieka, który (pośrednio) odpowiada za więcej śmierci i nędzy niż Che i Kim razem wzięci. Papież jest osobą świętą, nienaruszalną. Gdy umierał, działo się dokładnie to samo, co ponad pół roku temu w Korei Północnej. Ptaki spadały z nieba, reporterki zalewały się łzami.

Wreszcie, podkreśla się fakt, że jesteśmy narodem skrzywdzonym. Niewątpliwie jest w tym trochę racji, mało kto dostawał po dupie tak, jak my (pomijam fakt, czy w znacznej części przypadków sami się o to nie prosiliśmy). Tylko dlaczego solidaryzujemy się z tymi, którzy krzywdzili nas i narody do nas podobne? Dlaczego usuwa się ulicę imienia Patrice'a Lumumby, człowieka, który walczył o wolność Konga i w jej imię zginął; człowieka, który nie miał kropli krwi na rękach? A dlaczego stawia się pomniki i nadaje nazwy ulic imienia Ronalda Reagana? Czołowego neoimperialisty, kapusia, człowieka, który bombardował Libię i wspierał krwawych dyktatorów takich jak Marcos, Pinochet, Stroessner?

Nowe pokolenie to stracone pokolenie. To pokolenie, które ma własną, wspartą przez IPN, wizję historii. Wystarczy przytoczyć to, co działo się niedawno na Powązkach, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Na rozpaczliwe, błagalne przemówienie prezesa Związku Powstańców odpowiedziano "Precz z komuną". To o wszystkim świadczy. Oni mają w dupie tych niedołężnych starców. To ci łysi z Powązek są Powstańcami Warszawskimi. Tymi, którzy walczyli w Prawdziwym Powstaniu Warszawskim, a nie tym wykreowanym przez PRL i jej nowe wydanie- III RP.

wtorek, 24 lipca 2012

Po głębszym - Getto dla palaczy

Mało grup społecznych dostaje ostatnimi czasy tak po dupie jak palacze. Zakazy palenia w restauracjach, barach, kawiarniach, szpitalach (nawet psychiatrycznych, współczuję biedakom), zwiększanie cen wyrobów tytoniowych, coraz większe alienowanie jako osób "czyniących źle". Daleko mi do stwierdzenia, że pety nie są szkodliwe dla zdrowia, ale czy wokół nas nie ma gorszych czynników niekorzystnie wpływających na na życie?

Jeśli żyjemy w dużym mieście, dajmy na to Warszawie, wchodząc do kawiarni możemy cieszyć się przestrzenią wolną od dymu tytoniowego. Ale cóż z tego, skoro przed wejściem do niej, jak i po wyjściu, idziemy wzdłuż zakorkowanych, śmierdzących, pełnych spalin ulic? Dlaczego nie krytykuje się posiadaczy samochodów za produkowanie astronomicznych ilości dwutlenku węgla, zwykłego smrodu i zużywanie ropy, która jest nieoficjalnym powodem niejednego konfliktu? O wojny o pola tytoniowe jeszcze chyba nikt nie słyszał.

Dlaczego nie krytykuje się tak bardzo producentów żywności, którzy dodają do niej konserwanty, chemikalia i modyfikują ją, zmieniając w istocie jej właściwości, smak, a przede wszystkim wpływ na zdrowie? Tu można obrzucać się błotem. Od papierosów ma się raka, wypadają zęby, śmierdzi się jak popielniczka itp. Piłeczkę jednak łatwo odbić, zwłaszcza w kierunku zakochanych w zachodzie reprezentantów pokolenia JP2. Od chipsów się tyje, są rakotwórcze, od pepsi psują się zęby, po sosie w kebabie (a mięso w nim to wiadomego jest pochodzenia?!) można śmierdzieć niemiłosiernie. Generalnie wszystko co żrecie jest szkodliwe, bo zawiera konserwanty i inne chemikalia.

Krzykacze często stosują argument, że nie chcą łożyć na leczenie naszych nowotworów, raków i innych nieprzyjemnych schorzeń. Ja nie wypominam, że zbierając wszystkie kupione przeze mnie w życiu paczki fajek została zapewne wypłacona niejedna emerytura, dokładam do edukacji czy.. właśnie służby zdrowia?!

Paląc papierosy szkodzimy sobie i ludziom w naszym otoczeniu. Jeżdżąc samochodem dokładamy cegiełkę do degradacji klimatu, niszczenia zabytków, zużycia ropy naftowej- a co za tym idzie- każdy kierowca jest pośrednim mordercą, bo w imię zużywanego przez niego surowca wywoływane są konflikty, w których giną tysiące ludzi. I szkodzi tym nie tylko bezimiennej masie pieszych, walorom turystycznym i zdrowotnym miasta, nawet nie planecie (a chuj z planetą!). Szkodzi przez to wszystko sobie i swoim najbliższym. Nie mówiąc o utracie zdolności do ruszenia dupy do sklepu znajdującego się dwie przecznice dalej i przybieraniu na wadze. A pety wyszczuplają!

Horrendalne argumenty? Oczywiście że tak. Ale takie w większości są argumenty wojujących wrogów palenia. A teraz odpalę sobie papierosa, a wy wyrywajcie sobie włosy z głowy, że musicie łożyć na moje leczenie.

środa, 18 lipca 2012

Po głębszym - New kid on the block (to beat) - Iran

Rząd Izraela oskarżył Islamską Republikę Iranu o zorganizowanie zamachu na żydowskich turystów w Bułgarii. Zasadniczym problemem jest to, że nie jest to poparte żadnymi dowodami, ani nawet poszlakami, głównym motywem wydaje się być chorobliwa nienawiść Państwa Izrael do Iranu.

Państwu Żydowskiemu przewodzi w tym momencie najbardziej prawicowo-nacjonalistyczna koalicja w historii tego państwa. Niechętna jest jakimkolwiek porozumieniom z Palestyńczykami i grozi raz za razem Iranowi. Dopóki są to puste słowa, to niby nie ma czym się martwić, jednak ewentualny atak na Syrię i Iran spowodowałby bardzo poważne konsekwencje, nie tylko w regionie, ale i na świecie.

Nie jest tajemnicą, że IRI nie jest pozytywnie nastawiona względem Izraela. Prezydent Iranu, Ahmadineżad, mówił i "zmazaniu Izraela z mapy świata". Była to jednak pusta retoryka. Irańczycy nigdy w historii nie zorganizowali żadnego zamachu na Izrael, nie sabotował, nie niszczył. Raczej odwrotnie, to Państwo Żydowskie zabijało naukowców irańskich i urządzało "przypadkowe eksplozje" w siedzibach perskich instytutów naukowych. Iran jest państwem teokratycznym i poglądy fundamentalistyczne są tam na porządku dziennym, jednak w całej historii islamskiego terroryzmu, żaden z "męczenników" (miłośników plastiku i gustownych, dosłownie rozrywających, pasów) nie pochodził z Iranu. Saudyjczycy, Egipcjanie, Cyrenajczycy, Irakijczycy- Tak. Persowie- Nigdy.

To wszystko ewidentnie wygląda na kampanię medialną przeciw Iranowi. Islamską Republikę przedstawia się jako źródło wszelkiego zła, fundamentalizmu islamskiego i prześladowania kobiet. W tym kraju jednak sytuacja jest diametralnie lepsza niż w państwie naszych "sojuszników"- Arabii Saudyjskiej. Inwazja na Iran wydaje się bliższa niż kiedykolwiek, zwłaszcza z powodu kryzysu w cieśninie Ormuz, tym niemniej Izrael doskonale zdaje sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń- Rosja i Chiny mogłyby odpowiedzieć bardziej zdecydowanie, niż jedynie pogrożeniem palcem. Z Persów robi się dzikusów, zapominając przy tym, że jest to naród z blisko 4-tysiącletnią historią państwowości i kultury.

Nie wierzę w teorie spiskowe i sfery rządzące Iranem nie są z mojej operetki. Tym niemniej, nie widzę powodu dalszej destabilizacji świata. To szowinistyczna koalicja rządząca jest wielkim niebezpieczeństwem dla świata, nie ajatollahowie. Zresztą, Izraelowi jest bliżej niż kiedykolwiek, by z państwa wyznaniowego uczynić jawną teokrację- popularność i jawne poparcie partii premiera Netanjahu zdobywają koncepcje oparcia systemu prawnego na Talmudzie i odtworzenie Sanhedrynu jako izby wyższej parlamentu.

Ręce precz od Iranu !

wtorek, 17 lipca 2012

Po głębszym- Syria

W związku z tym że w każdej chwili możemy obudzić się w nowej rzeczywistości w Syrii, lepiej pisać o niej teraz- najwyżej te słowa będą miały, dość znikomą, ale zawsze, wartość historyczną.

W tym momencie trwają starcia w Damaszku. Rzecznik Syryjskiej Rady Narodowej stwierdził, że nie jest to właściwa bitwa o stolicę, a tylko próba dezorganizacji stołecznej armii i jednostek służb bezpieczeństwa. Ale z dużej chmury mały deszcz. Gdy w sierpniu 2011 roku w Trypolisie wojska lojalne Muammarowi Kaddafiemu kończyły tłumić wewnętrzną, jednodzielnicową rewoltę, wystarczyła niewielka zdrada- i wszystko się posypało. Podobnie, niestety, może być w Damaszku.

Głównym problemem syryjskiej opozycji jest jej fragmentaryczność. Owszem, istnieje SRN i Wolna Armia Syryjska- to jednak kropla w morzu. Istnieje cała gama organizacji dżihadystycznych, a także oddziałów względnie świeckich- nieuznających jednak zwierzchnictwa cywilnego SRN. W razie zwycięstwa powstania może być jeszcze gorzej niż w Libii- tym bardziej, że rebelianci nie zajęli żadnego liczącego się miasta.

Syria nie jest krajem stosunkowo jednolitym religijnie i etnicznie. Żyją tu sunnici, szyici, alawici ("grupa trzymająca władzę") i chrześcijanie, dzielący się na Arabów, Ormian, Kurdów czy nawet Greków. Poszczególne grupy opozycyjnie oficjalnie wzywają do nienawiści i mordowania mniejszości, więc można sobie wyobrazić, co będzie się działo, jeśli rebeliantom się uda. Straszono nas obrazkiem Kaddafiego zdobywającego Benghazi. Tu może dojść do ludobójstwa i czystek etnicznych, przy pełnej aprobacie Zachodu (słynne hasło rebeliantów- "Chrześcijanie do Libanu, alawici do trumny").

Właśnie media pełnią w tym konflikcie najgorszą funkcję. Saddama przedstawiano jako zjadacza noworodków (dziwnym trafem, ten trop nie spotkał się z aprobatą dziennikarzy śledczych w sprawie pomocnictwa matce Madzi), Kaddafiego jako gwałciciela, zaś z Assada robi się zwykłego mordercę. Szary widz TVN24 nie pomyśli, że to nielogiczne, że przywódca państwa urządza egzekucje własnym obywatelem, chcąc mieć jak najszersze poparcie i, koniec końców, pozostać przy władzy.

W dupie mam syryjską opozycję, która uważa że walką zbrojną, podkładaniem bomb i mordowaniem innowierców wywalczy demokrację. Przeraża mnie postawa Zachodu, który walczy o utworzenie nowych gniazd terroryzmu. I zniszczenie dziedzictwa historycznego na skalę światową.

Niech żyje Assad, a Clinton zawsze dziewica.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Po głębszym - Jądro ciemności

Dosłownie parę chwil temu przeczytałem na pewnym znanym portalu wiadomość o niefortunnym wpisie Janusza Korwin-Mikkego. Faktem jest, że pan JKM nie stanowi dużego zagrożenia dla polskiego parlamentaryzmu, jednak w internecie potrafi wywołać burzę. I tu właśnie jest Madzia pogrzebana. W Polsce można praktycznie bezkarnie wylewać pomyje na osoby transseksualne, homoseksualistów, Żydów czy muzułmanów- powoduje to najczęściej nierówną młóckę (oczywiście na korzyść producentów guana). Czym innym jest jednak atak na wiarę chrześcijańską w swym najwspanialszym, watykańsko-polskim wydaniu- katolicyzm. Autorów niepochlebnych lub wręcz obraźliwych komentarzy ciąga się po sądach, każe płacić grzywny ustanawiane de facto arbitralnie przez sąd, potem zaś uzyskują stygmę ze strony miłośników podtapiania dzieci.

Tak chętnie mówimy że nie jesteśmy krajem leżącym w Europie Wschodniej, walczyliśmy o zniesienie w geografii pojęcia "Europa Środkowo-Wschodnia"; że nasze państwo należy do cywilizacji łacińskiej/Zachodu- ale czy to nie tam narodził się nowoczesny liberalizm? Egalitaryzm? Tolerancja? We Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Szwecji nie wolno bezkarnie obrzucać gównem mniejszości narodowych, religijnych czy seksualnych.Tak jak u nich, istnieją u nas gwarancje konstytucyjne ochrony przed dyskryminacją. Tylko kogo obchodzi dyskryminacja pedałów, gdy trzeba walczyć o Boga, Jego syna i Ducha Świętego (w Trójcy jedynych!*), Kościół i wszystkich naszych katabasów?

Polska to najwyraźniej dalej Ciemnogród i Katolistan. W Europie Zachodniej nie ma dyskusji na temat in vitro, badań nad komórkami macierzystymi, związkami partnerskimi. To są sprawy już dawno pozałatwiane. Tylko u nas są to realne tematy. No i Madzia.

*ojciec będący naraz synem; syn będący ojcem- schizofreniczne rozważanie idem per idem

sobota, 14 lipca 2012

Teraz Krótko - Spotkanie Wałęsa-Jaruzelski

W ciągu ostatniego 20-lecia ciężko powiedzieć o klasie w przypadku polityków. Ci, którzy ją reprezentowali albo nie żyją, albo dawno rakiem się z niej wycofali. Tym bardziej, trudno jest okazywać klasę swemu niegdysiejszemu wrogowi. W dniu wczorajszym Lech Wałęsa jednak pokazał klasę. Gigantyczną, której, jak mniemam, mało kto się po nim spodziewał. Odwiedził w domu gen. Jaruzelskiego i odwdzięczył się zaproszeniem do siebie, do Gdańska. Serdecznie obu Panów pozdrawiam, zaś z okazji niedawnych urodzin życzę Panu, Panie Generale, stu lat w jak najlepszym zdrowiu, dużo sił i przede wszystkim- spokoju.

Po głębszym - Rodeo nad Wisłą

Pojawiają się głosy, że następuje amerykanizacja polskiego systemu parlamentarnego. Nic w tym dziwnego, skoro każdy wymysł Jankesów jest najlepszym możliwym, również ichniejszy system dwupartyjny należy u nas zaszczepić. Platformiane zabawy w prawybory z 2010 roku spodobały się najwyraźniej innym ugrupowaniom reprezentantów narodu, toteż podobnie bawić się będzie zapewne SLD i PSL. Niektórzy twierdzą przy tym, że krystalizuje się wspomniana dwupartyjność, zwłaszcza po ostatnim dole Palikota- Platforma miałaby być swoistą Partią Demokratyczną, zaś PiS- Partią Republikańską.

Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie jeden fakt- to bzdura. Amerykańska PD jest partią liberałów (na nasze- socjalliberałów), elektoratu wykształconego, świeckiego, miejskiego- czyli de facto klasy średniej. PR natomiast reprezentuje interesy amerykańskich Krezusów, a także konserwatystów, ludzi przeważnie słabo wykształconych i boleśnie religijnych. Jak można więc porównywać PO do partii Obamy? Partię niezdecydowaną, nieposiadającą spójnej linii światopoglądowej, gospodarczej, w zasadzie żadnej. W obecnej kadencji Platforma nie reprezentuje ateistów/agnostyków, ten elektorat zabrała jej bowiem jednodniówka Palikota. Minister Gowin, znany filozof i twórca autorskiej logiki gowinowskiej wyciągnął ostatnio wniosek, który zakłada, że ze słynnej Karty zapewniającej ochronę praw kobiet wynika wprowadzenie małżeństw jednopłciowych, ponadto odbywa się ono od dupy strony. Dzięki partii Tuska od bez mała 5 lat nie było poważnej dyskusji nad kwestią in vitro, tematem, który tylko w Polsce wzbudza kontrowersje.

PiS o wiele bardziej wpisuje się natomiast w konwencję amerykańskiej PR. W kwestiach światopoglądowych, bowiem gospodarczo smoleńskim patriotom bliżej do dzieł Marksa niż Smitha czy austriackiej szkoły ekonomicznej (którą reprezentuje znany Republikanin, Ron Paul). Kaczyński jest naszą polską bezdzietną i męską wersją Sary Palin, kobiety, której wszystkie problemy życiowe rozwiązuje nie kto inny, jak sam Pan Jezus. Nawet sam Prezes nie może pochwalić się takimi koneksjami.

Można więc wnioskować, że funkcjonowałaby u nas jedna partia- Partia Republikańska, wybór zaś mamy między dwoma jej skrzydłami- nieco bezideowym centrum i radykalną, wojującą Tea Party na czele z polskim Palinem. Smutne jest to, że Stany są w kwestiach światopoglądowych bardzo podobne do Polski. Gdy w Gabinecie Owalnym urzędował pewien miejscowy pijaczek z Teksasu, w kraju istniał zakaz badań nad komórkami macierzystymi. Przez 8 lat. Patrząc na aktualne tempo rozwoju nauki, jest to wręcz geologiczny okres czasu. U nas trwa debata nad karalnością metody in vitro. Ciekawostką jest fakt, że reprezentanci dwóch największych partii w Polsce, tak zachłyśnięci miłością do Przyjaciół zza Oceanu, zdają się nie pamiętać, na jakich wartościach oparta była walka o niepodległość Stanów Zjednoczonych- liberalizmu, ucieczki od reakcji, haseł Oświecenia, czyli przede wszystkim- racjonalizmu. Przez ponad 200 lat dość sporo się jednak zmieniło.

Czy nie lepiej by było, by nasi aktualni ojcowie narodu czerpali wzorce bliższe i nieco lepsze- francuskie, niemieckie, szwajcarskie.. ?

piątek, 13 lipca 2012

Po głębszym- Lej Araba

Minęło już bez mała półtora roku od początku tzw. "Arabskiej Wiosny", wydarzenia (lub może raczej- serii wydarzeń) które wywołało daleko idące reperkusje nie tylko w świecie arabskim czy muzułmańskim, ale również poza nim. Oznacza to, że najwyższy czas poważnie się zastanowić, co tak naprawdę się stało. Jednak, jak to w ciemnogrodzkich realiach bywa, sprawa przedstawiana jest w czarno-białych barwach. Z jednej strony hurraoptymistyczne media i miłośnicy Zachodu ogłaszają triumf demokracji i nowy, liberalny rozdział w krajach arabskich; z drugiej zaś- zwolennicy teorii spiskowych angażujących w AW Żydów czy masonów. Jaka jest wartość tych osądów? Żadna, bowiem żaden zero-jedynkowy osąd nie jest merytoryczny.

Dla szarego zjadacza kiełbasy z gryla i miłośnika skarpet w sandałach kraje arabskie to "arabusy", które niczym się od siebie nie różnią. Nic bardziej mylnego. Każdy kraj arabski ma własną historię, kulturę, problemy, nawet własny (często bardzo różniący się od literackiego) język. Weźmy więc pod lupę trzy najbardziej zauważalne w mediach- Egipt, Libię i Syrię.

Wiele mediów ukazywało kraj nad Nilem jako przykład prawdziwej walki o demokrację- pokojowej, drogą demonstracji, biernego oporu, obywatelskiego nieposłuszeństwa et cetera. Nawet przyjmując ten wariant i uznając splądrowanie Muzeum Kairskiego za stosunkowo pokojowe, należy skupić się nie na przyczynach, a na skutkach rewolucji z 2011 roku. Dlaczego? Ano dlatego, że w Egipcie osoba Hosniego Mubaraka jest coraz mniej ważna. Byłemu prezydentowi urządzono pokazowy proces i trzymano jak zwierzę w klatce podczas rozpraw- cóż, być może droga do demokracji i państwa prawa jest wyboista, sam naszej nie pamiętam. Faktem natomiast jest, że po obaleniu Mubaraka.. nic się nie zmieniło. Korupcja była, korupcja jest. Wojsko trzymało społeczeństwo za mordę, teraz je po wspomnianej tłucze. Do władzy doszła Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, polityczna wersja Bractwa Muzułmańskiego- jednym z haseł wyborczych było wypowiedzenie Izraelowi traktatu pokojowego. Wybory odbywały się w kilku turach- mało to transparentne, nie słyszałem o turowych wyborach w jakimkolwiek państwie, ani we Francji, ani w Szwajcarii, ani na Białorusi.

Libia to diametralnie inna wersja "drogi do demokracji"- okupiona bowiem krwawą wojną domową, dewastacją kraju, depopulacją miast i na koniec- linczem na Muammarze Kaddafim (swoją drogą- wezwanie do linczu uznawanego przywódcy państwa przez sekretarza stanu USA, panią Clinton jest przypadkiem bez precedensu). W kraju Pułkownika (do niedawna) ciężko mówić o końcu wojny domowej- ogromna część społeczeństwa (zwłaszcza ta czarnoskóra) jest prześladowana za, faktyczne lub domniemane, popieranie dawnego reżimu, walki zbrojne są na porządku dziennym (nie tylko ataki ze strony lojalistów Kaddafiego są normalką, ale także, przede wszystkim, walki między dawnymi rebeliantami), zaś wybory ciężko uznać za demokratyczne- ogromna liczba wyborców nie zagłosowała, bo siedziała w pierdlu lub właśnie była torturowana. W kraju do władzy najprawdopodobniej dojdą islamiści, i to bynajmniej nie w wersji light. Realnym zagrożeniem jest secesja wschodu kraju, Cyrenajki (a więc.. bastionu zwolenników zeszłorocznej rewolucji?!).

Za scenariuszem libijskim podąża Syria. Pomimo, że Zachód aż pali się do dalszego szerzenia demokracji, ma zadanie utrudnione- nie godzą się bowiem na bombardowanie demokracją Rosja i Chiny. Syria to jednak przypadek bardzo skomplikowany, zasługujący na specjalny artykuł. Bowiem konflikt polityczny ma szansę bardzo szybko przerodzić się w religijny.

Zastanawiając się nad tym wszystkim pozostaje pytanie- qui bono? Czemu Zachód tak bardzo zwalcza reżimy, którym daleko do demokracji, które jednak gwarantują coś tak bezcennego w czasach "Wojny z Terrorem" jak.. Pokój. Kaddafi zwalczał islamistów i był sojusznikiem państw NATO. Assad miłośnikiem Wuja Sama na pewno nie jest, ale terroryzmu międzynarodowego (co najwyżej wymierzony przeciw Izraelowi) nie popiera. Podobnie zresztą jak Iran, co media starają się uporczywie wmówić. Czemu więc Zachód niszczy nieliczne bastiony pokoju w punkcie zapalnym, jaki jest Bliski Wschód?